poniedziałek, 28 grudnia 2015

Rozdział drugi

Z dedykacją dla Martyny Sochy.




Tak, w szpitalu! Dlaczego? Od razu spytałam moją rodzinę.
-Mamo, dlaczego ja tu jestem?
-Córciu, miałaś miałaś mały wypadek, to znaczy... Jechaliście z Diego, no i... Jakiś pijany kierowca, wpadł na drogę... Na Was...-mama zaczęła  trochę płakać-Nie pamiętasz?
-Nie, nie pamiętam. A co z Diego?
-On leży na sali obok, jeszcze się nie obudził.
-To niedobrze-poczułam łzy w oczach.
Wtedy do sali wszedł lekarz:
-Dzień dobry, Pani Castillo.
-Dzień dobry.
-Obudziła się Pani... dobrze się Pani czuje?
-Tak.
-To dobrze-uśmiechnął się-w takim razie zapraszam na badania. Jeśli wszystko wyjdzie dobrze-będzie Pani mogła jutro wrócić do domu.
-Dobrze.- wstałam z łóżka i udałam się z lekarzem do sali na badania. Po powrocie wszyscy pożegnali się ze mną, i wyszli. Ja położyłam się spać, marząc, żeby wyniki były dobre.
Rano obudziłam się, i zobaczyłam, że jest dopiero 7:00. Postanowiłam iść pod prysznic, ale pomyślałam sobie, że jeśli wyniki będą dobre, to przecież dzisiaj wrócę do domu. Wolę umyć się w domu niż tu, w szpitalu. Nigdy nie lubiłam szpitalnych łazienek. Mimo, że ta klinika jest naprawdę zadbana. Postanowiłam udać się do Diego. Może się obudził? Weszłam do sali, gdzie był Diego. Nie wyglądał najlepiej, ale też nie na jakiegoś super-chorego człowieka. Podeszłam bliżej. Diego otworzył oczy.
-Cześć Diego!-uśmiechnęłam się, bardzo szczęśliwa, że mój przyjaciel się obudził.
-Viola?-popatrzył na mnie, uśmiechnięty.
-Tak, to ja!
-Cześć Violu!-pocałował mnie w policzek.
-Napiszę do Francesci.
-Tak, zadzwoń do niej!

Rozmowa telefoniczna
F-Francesca
V-Violetta
-Hej Viola! Co tak wcześnie?
-Cześć Fran! Tak tylko wcześniej się obudziłam. Diego się obudził!
-Naprawdę?!
-Tak!
-Już jadę!
-Dobrze, czekamy!
-Dobra, pa!
-Buziaki, pa!

-Fran już jedzie. A ja pójdę po lekarza.-I poszłam do lekarza. On natychmiast poszedł do Diego:
-Doktorze, dlaczego Pan tak się spieszy? Czy sprawa jest aż tak poważna?!
-Tak. To znaczy ja nie mogę udzielać takich informacji.
-Panie doktorze, jestem jego przyjaciółką, a zaraz przyjedzie tu jego dziewczyna. Proszę mi cokolwiek powiedzieć!
-No dobrze. Po prostu chłopak powinien przejść szybką operację.
-A na jaką część ciała?-nie wiedziałam jak o to zapytać.
-Kręgłosłup.-lekarz popatrzył na mnie z poważną miną.
Rozpłakałam się.
-Spokojnie.
-Ale przecież kręgosłup, przecież on może nigdy więcej nie zatańczyć! Co ja mówię tańczyć, przecież on będzie mógł chodzić!
-Spokojnie. Ale dlatego tak zależy mi na czasie. Wszystko mamy już naszykowane. Im szybciej zacznie się operacja, tym są większe szanse, na jego wyzdrowienie. Idę po pielęgniarki, a Pani niech pójdzie do przyjaciela, i powie, że czeka go operacja, ale nic więcej.
-Dobrze, już idę. Tylko... czy jest możliwość, że operacja się nie uda, albo, że Diego-przełknęłam ślinę-się nie obudzi?
Lekarz popatrzył na mnie, i wiedziałam już, że taka możliwość niestety jest.
***

Cześć! Długa przerwa, co? Tak, niestety. Chyba ten pomysł z piątkami, jednak nie był za dobry. Jutro powinien pojawić się rozdział 3, ale niczego już nie obiecuję! Rozdział nie jest za długi, bo ja nie umiem pisać długich rozdziałów. Najbardziej skupiam się na zakończeniach, żeby były takie wiecie. Dziś skupiłam się bardziej na Diego, ale tak  jak już pisałam-nie jest opowiadanie, o Violetcie-to znaczy też-ale o wszystkich, tylko, że  pisane oczami Vilu. Mam nadzieję, że rodział Wam się podobał, i będziecie czekać na następny. Pa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz